27 kwietnia 2007

elit3a 4ever

Na pamiątkę po klasie, w której znaleźć można było wszystko. Zgrai gejów, szaleńców, alkoholików, masochistów i, last but not least, mózgów. Chyba tylko tutaj można było śmiać się z czasownika "blanszować", zastanawiać się jak odmienia się w czasie przeszłym po angielsku "inkrustować", mieć uciechę na widok rejestracji z powiatu chodzieskiego czy dyskutować o sposobach przyrządzania Smerfów (stanęło na tym, że najpierw się je blanszuje a potem dusi na wolnym ogniu).

Teraz zdaję sobie dopiero sprawę, że wiele rzeczy z tą klasą mogłem ułożyć inaczej. Zakumplować z innymi ludźmi, inaczej podejść do wielu rzeczy. Cóż, było, minęło, z wieloma z nich już się nie zobaczę, z częścią będę sam dążył do dalszego kontaktu.

Jakby nie było, 12 lat w szkolnej ławie skutkuje papierem potwierdzającym uzyskanie średniego wykształcenia. Teraz maturka ("hura, hura, za rok matura..." :D) i będziemy, kurczę, studiować. Jak dobrze pójdzie i nic mi się nie odmieni to za parę lat będziecie gadać z inżynierem mechatronikiem. Ale po drodze czekają jeszcze wakacje - albo najlepsze w moim życiu, albo będę miał przesrane na całej linii. Wolę to pierwsze, ale do drugiego już nieraz zdarzyło mi się mieć okazję przyzwyczajać, unfortunately.
Dzisiaj, grzebiąc głęboko w googlach znalazłem taką myśl: "Życie kocha wszystkich. Ale niektórych w pupę." Prawda jak w pysk strzelił, jak ja bym tego skurczylamę dorwał, to ja bym go dopiero pokochał. Za te wszystkie rozczarowania wychędożyłbym bez łoju. I wała mnie obchodzi że znam takich co mają gorzej. Bo ja chcę żeby było lepiej.

Tym optymistycznym akcentem, ciut w wojowniczym nastroju kończę pościć, z obietnicą (nie)rychłego powrotu. Chyba że coś się zmieni w moim życiu, czego sobie życzę. I po głębszym zastanowieniu stwierdzam, że niewiele rusza mnie, w którą stronę się odmieni, bo ta stagnacja jest męcząca i coraz bardziej irytująca. Jeśli na lepsze, to mnie może wreszcie szczęście kopnie, czymkolwiek by ono nie było, a jak nie - do wszystkiego można się przyzwyczaić. Co swoim autorytetem potwierdzam.
Kurde, powtarzam się.

24 kwietnia 2007

Śliwka w czekoladzie


Dwie duuże śliwki w czekoladzie. Wolę nie wiedzieć ile to kalorii. Pycha :) Elektro-rock w wykonaniu Delight w głośniki (ech, zepsuli się na nowej płycie, wracam do hitu ferii, Skangurka :D) i humor leci w górę, czuję ze brakuje mi tylko jednego do szczęścia. Jednej.

A w połowie czerwca będą truskawki. (wszyscy zaproszeni na działkę) Pyszne, słodziutkie, ze śmietaną, z cukrem, zmiksowane, "wzmocnione", w dżemiku, w pierogach - mogę je jeść kilogramami. Rozmarzyłem się :P A Wy jak je przyrządzacie?

Jakiż interesujący paradoks zauważyłem.
Matmę zdaję 14 maja. Krótko? Jak diabli.
GP Hiszpanii na Circuit de Catalunya - 13 maja. Długo? Jak diabli.
Ale podobno beemki mają być wyszykowane tak że maklareny i koniki z Maranello nie wyskoczą. I dobrze :)

23 kwietnia 2007

kiloelektronowolt

Straszny mętlik mam w głowie, nie wiem co robić.
Świat zacieśnia się wokół mnie.
Zazdrość udało mi się sprowadzić do statystyki i wykresu w Excelu.
Ćwiartka życie uprzyjemnia (na chwilę), ale nie upraszcza. Na dodatek kosztuje.
Najwspanialsze rzeczy nie mają ceny.
Upraszcza, ale też na chwilę. A potem jest jak było, albo i trudniej.
Podobno nikt się na mnie nie obraził. Ale czemu jest tak inaczej, tak cicho?
A może znowu mi się tylko wydaje?

Cholera, ale się wszystko komplikuje. A może znowu mi się tylko wydaje...?



Nie wiem. Wiem co by mi się wydawało jakbym się napił. Ale to nie wyjście. A może wtedy miałem rację?

A jeśli solipsyści mieli rację? Cóż tedy istnieje? Tylko ja i wytwory mojego umysłu. Nie istnieje Riverside, które właśnie niegra, nie istniejesz Ty, nie istnieje klawiatura. Skoro nie istnieje klawiatura, po czym tedy tańczą moje palce? Zaraz, ich też nie ma, jest tylko umysł i jego wrażenia. Czy raczej majaki.

Nie, nie oszalałem. Ani nie mam takiego zamiaru.

Ktoś ma trafny opis na gg. Nie do mnie, ale jak trafny!

Kilka miesięcy, i kilka obrotów o 180°. A wrzesień był taki piękny. A kwiecień zapowiadał się tak pięknie. Jeszcze trwa, ale czy to coś zmienia? Czy zmienić mogę?
M., miałaś rację, ta zieleń jest cudowna.

Nie, nie załapałem doła, chandry, czy czegoś takiego. Obecnie mogę być tylko w dwóch stanach: -∞ lub +∞. Tylko nie mogę się zdecydować, w którym jestem.

Ale nie jest, k***a, źle. Wiem, już nie będę przeklinać. Jak się nauczyłem, to i się oduczyć mogę.

A słowo w temacie jest bez związku. Po prostu mi się podoba.

20 kwietnia 2007

Tą notkę zacząłem pisać wczoraj, kontynuuję dzisiaj i mam nadzieję, że nie będę kończył jutro, więc orgia która się w niej odbywa to sprawa dni kilku, a w efekcie kilku bodźców i stanów. Ale żaden z nich nie był stanem po spożyciu :)

Popełniłem jeden z większych aktów masochizmu w życiu i włączyłem sobie Wiedźmina, film. Nie bez przyczyny AS chciał wyemigrować z kraju gdy go zobaczył. Pierwszy paszkwil pojawił się już w piątej minucie, włączając w to napisy na początku! Do piętnastej doliczyłem się coś z pięciu kolejnych. Największy sukces polskiej kinematografii, taka mać. A scenarzysta też nie lepszy od reżysera. Ale jak to mówią, znajdzie się kłonica na dupę Szczerbica. Niejedna. Ostatecznie dotrzymałem do około 40. minuty, nader często przewijając.

No i będziemy mieć Euro 2012. Trochę szkoda, że znika największy stragan Europy, na dodatek w środku naszej stolicy. Dwanaście miliardów obrotu rocznie, wyobrażacie sobie!

Ja chcę już koniec roku! Chciałbym żeby już było po wielkiej MAT, żeby już był spokój, żebym mógł położyć się na łące i patrzeć w słońce. Jejku jej, jak ja tego potrzebuję...

Szkoda, że nie mogę tu przelać bezpośrednio tego co mi tkwi za żebrami. A słów boję się użyć, żeby nie powiedzieć za dużo i w zły sposób.

Powiedzcie, czy ja jestem normalny? Tyle już napisałem i właściwie nie napisałem mądrego akapitu. A mało który dłuższy niż trzy zdania.

       Every day sends future to past
       Every breath leaves one less to my last
                                   Dream Theater - Pull Me Under
Kiedyś już tutaj cytowałem tutaj te słowa, ale ileż inną wymowę one wtedy miały!

Znacie Closterkellera? Nie? To dobrze; nie posłuchacie jak powiem Wam żeby odsłuchać "Lunar". To o mnie. Tylko ja tak nie umiem, nikt mnie nie nauczył się, boję się... Powiedziałem już za dużo. Kiedyś życie było prostsze. Wtedy gdy z całym przekonaniem twierdziłem że blogi ogłupiają i są jednym z największych "zeł" internetu. I nadal tak twierdzę. Ale pisuję.

Po kilkunastu minutach klikam "edytuj" i dopisuję co następuje.
       ...jeden wspólny, wielki raj
       który da nam skrzydła i pozwoli dotknąć gwiazd
       To dla takich chwil całe życie wędrówką
                     to z Huntera - Między niebem a piekłem
To a'propos poprzedniego postu.

16 kwietnia 2007

Tytułu nie dałem rady wymyśleć

/me siedzi z głupawym uśmiechem na twarzy. Słucha ballad Comy z "Zaprzepaszczonych... ". Przegląda zdjęcia - niedawne, a już jakby ciut stare. I przypomina sobie chwile szczęścia. Te, które składają się z zamazujących się pomału zapachów, dźwięków, dotknięć, do których wraca się we wspomnieniach, i zawsze wywołują ten sam skutek - lekki żal za tym co odeszło, chęć powtórzenia tego co piękne i chwilowe.

Tak jakoś lekko mi i przyjemnie, mimo zmęczenia chce mi się uśmiechać i chciałbym żeby wszyscy wokół byli uśmiechnięci. Wiosna? Chyba nie tylko.

11 kwietnia 2007

Faust & marzenia

Spośród wszystkich romantycznych bajdurzeń jedynym, które mi się spodobało, był Faust. Lubiłem gościa za świadomość własnej siły, niezłomne i po trupach dążenie do celu, duszę odkrywcy i pragnienie czegoś więcej. A przede wszystkim wiarę w rozum. Chciałem być co najmniej w części taki jak on, długo i starannie pielęgnowałem w sobie cechy, które kojarzyłem z chłodnym rozumem i siłą. Cynizm, ironię, pragmatyzm (który przez wielu nazywany był relatywizmem moralnym i ostro objeżdżany). Nie poddawałem się uczuciom, głosiłem raczej pochwałę życia z rozwagą i rozmysłem. I dokładnie olewałem to co o mnie myślą. Stwierdzam jednak że w życie me ostatnimi czasy wkradł się pierwiastek irracjonalny, uczucia zaczęły grać jakąś rolę i – co najśmieszniejsze – zaczęło mi zależeć na czymś, co mi nigdy szczęścia nie przyniosło, kojarząc się raczej z bólem i na czym brzydko parę razy się już przejechałem. Ale Werter i tak idiotą był.



Trochę czasu minęło od czasu jak piłem coś innego niż herbata, i ciało zaczyna się upominać o swoje. Zastanawiam się, czy wlanie w siebie pół litra piwa, albo ćwiartki wódki życie upraszcza, czy komplikuje?



A marzenia są po to, by je spełniać. By było do czego dążyć i by był jakiś cel w życiu. Bo jakby ich nie było to by nie było po co rano wstawać. I dlatego warto mieć marzenia. A ja wiem, jak je spełnić. Nie wszystkie, tego się nie nauczyłem i jeśli mi szczęśliwy traf nie pomoże, to chyba mi się nie uda. Ale te, które mogę – spełnię. A Wy?



---Lost Terminal---

09 kwietnia 2007

paradox DIY #1 - jak przestraszyć nauczyciela informatyki i kilku sąsiadów?

Wiem, że czytają mnie osoby nie-ścisłe, które z kompem radzą sobie w stopniu "użytkowym" (GG, Winamp, IE, czasem Word). Tym osobom ten post może zaszkodzić. Reszta niech obejrzy czym się zajmowałem w gimnazjum jak mi się nudziło na lekcjach :D

Potrzebujemy:
  • kompa z porządnym speakerem (głośniczkiem systemowym wewnątrz obudowy)
  • kompilatora PASCALA
  • kilku sekund spokoju na wklepanie kodu

Kompilujemy następujący kod:

program speaker;
uses crt;

var
i : integer;

begin
    for i := 1 to 20000 do
    begin
        sound(i); delay(5); nosound;
    end;
end.


Jak nietrudno się domyśleć, program generuje serię 20000 5-milisekundowych dźwięków o zwiększającej się liniowo częstotliwości, od 1Hz do 20kHz. Delay ustawiłem taki jak pamiętam że dobrze brzmiał, można poeksperymentować z wartością, ale nie ma sensu wchodzić powyżej kilkudziesięciu. Odpalałem go kilka razy w gimnazjum i liceum, i reakcje były zbliżone*.

Jeśli ktoś uważa efekty dźwiękowe za mało interesujące, można wprowadzić drugą zmienną, której wartość zmienia się w jakiś ciekawy sposób, np:
for x := 1 to xxx do
begin
    y := round(x * abs(sin(x)));
    sound(y); delay(5); nosound;
end;

Trzeba tak dobrać wartość xxx, by wyrażenie przypisywane do zmiennej y nie przekroczyło 19000-20000 - speaker nie wyrabia już tych częstotliwości. Funkcja round() musiała się pojawić gdyż niestety wyrażenie wewnątrz niej przybiera wartości niewymierne, a sound() operuje tylko na integerach. Oczywiście powoduje to "spłaszczenie" różnorodności dźwiękowej. Jest problemem otwartym jak tego uniknąć.

* Łukasz/paradox/Flisu, komp ci zaraz wybuchnie!

07 kwietnia 2007

Coś się kończy, coś zaczyna

Kończy się dziewiętnasty rok od czasu jak po raz pierwszy rozdarłem się "jeść!" (wtedy to brzmiało ciut inaczej :D), a zaczyna dwudziesty. Już ostatni "-nasty" rok, za rok nie będę już nastolatkiem, lecz facetem od którego wymaga się pewnych rzeczy. To trochę mnie przeraża.
Wielu rzeczy na ten rok zaplanowanych nie udało mi się zrobić, ale nie nazwę go nieudanym. Zbyt dużo dobrego się działo.

Dzięki za życzenia!

Jak jeszcze ktoś ich nie złożył, a ma taki zamiar to niech życzy mi, oprócz standardów, solowej płyty Sandry Nasic, wysokiej formy u ASa i czegoś z silnikiem min. 1.4. A Tobie, Mahdi, niech dla odmiany przyśni się coś fajnego :D

02 kwietnia 2007

Nie lubię poniedziałków

Co za chory dzień...
1) Poranna dyskusja wewnętrzna między źle pojętym poczuciem obowiązku a głosem rozsądku:
— Wstawaj!
— Wała, w niedzielę? o szóstej? Nie wstaję. Okuffamać, poniedziałek jest :/ Czemu ja taki śpiący? Aha, wiem, <patrz punkt drugi>.
2) Dziś w nocy miałem dwa sny. Pierwszy - byłby całkiem przyjemny. Byłby, gdyby nie kontekst. Tak mnie wkurzył, że drugi sen był właśnie o tym wkurzeniu.
3) Od samego rana czepił się mnie jeden dennie głupi niemiecki tekst. Tak kretyński, że za nic nie mogłem go wyrzucić z głowy. I nawet nie bardzo miałem czym, bo <patrz punkt czwarty>.
4) Rano byłem tak zaspany, że nawet zapomniałem o swoim systemie kontroli tego co mam w kieszeniach i nie wziąłem ani empetrójki, ani słuchawek. Wracając ze szkoły musiałem grać sobie muzykę z pamięci.
5) Rano byłem tak zaspany, że o tym że miałem się ogolić przypomniałem sobie dopiero w szkole. A jak jestem zarośnięty, to mi się humor psuje.
6) Co za inteligent każe mi zdawać ustną o wpół do czwartej po południu? Toż to żart jakowyś...

Idę stare zdjęcia obejrzeć. Tam są fajniejsze motywy. A do herbaty dodam sobie aromatu :>

01 kwietnia 2007

Ależ wspaniały pomnik grafomanii powstał wczoraj gdy zasiadłem do klawiatury. Im dłużej się na niego patrzę, tym większy niesmak mnie ogarnia. Takie mieszanie tematów, myślotok.... szkoda gadać.

Dziś, świadomie i celowo, zniszczyłem pierwszą książkę. Opracowanie Dziadów, cz. III. Wziąłem dwa zakreślacze i zacząłem smarować. I teraz mam wyrzuty sumienia.

Wszyscy i wszystko mi mówi, żebym zebrał się w sobie i uczynił następny krok. Ale nie potrafię, boję się, chyba nie jestem gotowy.

Hmmm... jeżeli nie rozumiecie co mam na myśli pisząc tą lub jakąś inną notkę, to najwyraźniej tak ma być. Piszę tu przede wszystkim dla siebie, a że stosuję ogólnodostępne medium, nieraz piszę szyfrem.