14 lipca 2010

Praktyki dni dwa i trzy.

Wtorek:
Zabaw z Simatikiem dzień drugi. Z tą różnicą że wolałem patrzeć na migające diody niż programować go.

Dziś zauważyłem że nad drzwiami biura w którym siedzę jest wyświetlacz diodowy, na którym przewija się napis "RZECZY NIEMOŻLIWE ZAŁATWIAMY OD RĘKI. NA CUDA TRZEBA CHWILĘ POCZEKAĆ :)"

Koleś z PIAPu prezentował jakiś program, jak wywnioskowałem z kontekstu, do obsługi urządzenia czytającego bar-cody z felg. "-Hasło jest szyfrowane, ale nie jakoś bardzo mocno. Student by je złamał. -No, mamy tu takiego jednego..."

Środa:
Niezły pierdolnik z ustawianiem zegara czasu rzeczywistego, konwersjami BCD-> integer, wycinaniem bajtów i przesuwaniem bitów, po dwóch godzinkach na diodkach wyjść simatica migał prawdziwie cyfrowy zegar - w naturalnym dwójkowym! Niestety, byłem ograniczony do 10 wyjść cyfrowych i nie starczyło miejsca na sekundnik :(

Zaprogramowałem, rozebrałem i złożyłem sterownik Mitsubishi i sprawdziłem które wyjścia w nim zdechły (znaczy, zdechnięte były już wcześniej, zanim go rozebrałem :P ).

Przeszedłem się na odlewnię. Głośno. Albo głuchniesz i słyszysz piąte przez dziesiąte co ciebie mówią, albo zakładasz stopery i widzisz poruszające się usta. Nie mogłem się zdecydować, więc stoper nosiłem tylko w jednym uchu.
A gorąco jak w piekle (cały czas staliśmy za rozgrzanym piecem).
Kabel od termopary mierzącej temperaturę we wnętrzu pieca wyglądał na źle założony. [Termopara znajduje się na suficie pieca, na wysokości jakichś czterech, pięciu metrów, po drabince, temperatura otoczenia podobno pięćdziesiąt, drabinka i wszystko parzy w dłonie] "-Ktoś tam wejdzie i sprawdzi. Chętni?" Cisza. I cztery pary oczu wlepione w próbującego się schłodzić po pierwszej wizycie na odlewni praktykanta. (ostatecznie wlazłem tam razem z automatykiem)

No i drobna kpina z naszych wydziałowych metrologii.
"To ile to daje obsuwy na pomiarze? Dwadzieścia, trzydzieści stopni w dół? To nie ma wielkiego znaczenia."
Na zadajniku do sprawdzania termopar 700. "Ile jest? 703? No to zajebiście." Trzema stopniami błędu nikt sobie tyłka nie zawrócił (byle wrócić do klimatyzowanego biura). Chociaż błąd względny niewielki, a i pomiar nie bardzo krytyczny.

3 komentarze:

  1. :)
    W pierwszym tygodniu też mnie trochę maglowali... ale daj spokój, PdX - cały dzień (wtorek) nad sterownikiem siedzieć i gości z PIAPu słuchać? To nie aż tak źle :P

    A ze sterownikiem Mitsubishi to nie oszukasz nikogo. Lepiej się przyznaj ile wyjść zjarałeś?;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, na serio. Tego nie da się zjarać, to się pali samo. Wysterowanie wyjścia polega w nim na połączeniu go z masą, ale styczniki nie mają komór gaszeniowych i ponoć diablo szybko się zużywają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha, nikt mnie nie magluje. Po prostu, dali mi stanowiska testowe, kompa z programatorem i baw się. Lepsze to niż czytanie o tej zabawie (co robiłem na początku w poniedziałek).

    OdpowiedzUsuń