16 lipca 2010

Praktyki dni czwarty i piąty

Czwartek - nieważne...

Piątek - Dwie krótkie wycieczki na odlewnię, ale tylko po to żeby się zagrzać troszkę (względnie opalić :)

Wycieczka na dach, zobaczyć jaki kabel idzie do panelu sterującego klimatyzacją, żeby przenieść go do piwnicy, gdzie są wszystkie kompresory. Z jakichś przyczyn nie chce się biegać po drabince na dach żeby kwitować każdy głupi błąd (a grzeje się, oj grzeje teraz wszystko). Ciekawe dlaczego? ;)
Z dachu do piwnicy (ale do magazynu) - pobrać przejściówkę z pcimci [PCIMCA] na jakiś tam wtyk w jakimś tam panelu w jakimś tam centrum obróbczym, żeby można było weń włożyć kartę z programem. Jak już magazynier się odnalazł, okazało się że nie ma śrubek M2, na które kabel ma się trzymać. No to wiertara, gwintownik, wkrętasy wyszabrowane od nie wiadomo czego, trzyma się. Ale na to to tylko patrzyłem. Podobnie jak na lutowanie urwanego przewodzika wewnątrz gniazdka "totalnie klękniętego, nie mam pojęcia co z nim jest, cewka poleciała czy co" silnika jakiegoś Fanuczka.

Za to jak już myślami byłem na obiedzie, znalazła się robota dla mnie. Rozwalony ekran w panelu od stanowiska rentgena. Maszyna - stara jak świat, jeszcze Hitler nią czołgi prześwietlał, jak to skomentował informatyk odzyskawszy mowę po zobaczeniu jej (btw przyciski opisane były melodyjnym, germańskim językiem).
Wyciągamy z niej panel, wleczemy na warsztat (za nami wlecze się normalny kabel od 220V, powinno mi to dać do myślenia CO się tym zasila), otwieramy a tam moim oczom ukazuje się regulaminowy pecet, z płytą główną, Pentiumem (200Mhz, ale za to MMX :P) ośmiogigowym twardzielem, stacją dyskietek i kartą Profibusa. A ekran i foliowa klawiatura na obudowie, tylko ciut bardziej pancernej niż zwykła.
Przekładka dysku do nowego panelu, start (Win 95!), szuka jakichś sterów i... Długo by pisać o tym jak się zabawialiśmy z tym kompem, ale oj, działo się. W każdym razie wróciłem do domu po dziesięciu godzinach. Zaczyna mi się tu podobać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz