03 listopada 2007

Czytam sobie różne starocie. Koniec sierpnia: "Kiedyś się jeździło po okolicy, próbowało, oceniało... a teraz to nawet nie wiedzieliśmy kiedy nasza ulubiona wytwórnia oranżady wypuściła nowy produkt na rynek". Otóż to. Winiłem cały świat dookoła i jak leci za zryte wakacje, a zapomniałem że to był mój czas i moje możliwości, których nie wykorzystałem. "Trochę aktywności" - ot, prosta rada i taka trafna. Aż szkoda że się nie zastosowałem.

Kij. Było, minęło, bywało niefajnie, mogło być zupełnie pod chujem, ale nie było (thx, stary!), teraz jest git.

Co mam na myśli? Czerwiec do kitu, choć poprzecinany wyjściami z Mateuszem. Lepszy lipiec, sensowny sierpień. Głównie dzięki w/w i Aś.D. Wrzesień - perspektywa końca lata i fart? cud? los? ale dobry czy zły?
Chyba dobry. Wszystko się ułożyło. Samo. I "niczego więcej mi nie trzeba". No, prawie.

-----

Krótka rozmowa. Parę minut na gg z samego rana. I wielki motywacyjny kop na cały dzień - co najmniej. Tylko Ona to potrafi, choć pewnie sama nie wie jak :*

1 komentarz:

  1. Ona umęczona, ledwo się doczołgała do akademika i powaliła się spać :) Też by jej się przydał kop motywacyjny :P

    OdpowiedzUsuń