19 listopada 2010

W poniedziałek w życie weszła ustawa, która wkurza mnie jak mało która ostatnimi czasy, nawet bardziej niż wiosenna nowela akcyzy. Mówię o zakazie palenia w miejscach publicznych, i to pomimo tego że nie uderza bezpośrednio we mnie. I nawet bym się tym tak bardzo nie przejmował, gdyby co rusz ktoś o nim nie przypominał, nierzadko posługując się strasznie agresywną retoryką.
Zastanówmy się, co nowe przepisy mówią, i jaką czyni to różnicę.

Do tej pory w komunikacji miejskiej i tak był taki zakaz - respektowany i egzekwowany. Podobnie na dworcach - jako żywo, nie widziałem by ktoś tam palił pod dachem (perony, owszem [choć i tam często była postawiona popielniczka, gdzie gromadzili się palacze, by nie palić gdzie popadnie], ale w budynku nie przypominam sobie palacza).

W miejscach takich jak szpitale, uczelnie, urzędy były palarnie (na ogół, to zależało od dobrej woli zarządzających) - teraz palarni robić nie wolno, w każdym razie nie wszędzie. Przestanie się tam palić? Przestanie, jak najbardziej. Za to zacznie się palić przy pierwszych lepszych drzwiach wejściowych. Taki to sukces niepalących, że nie będą wąchać smrodów przechodząc koło drzwi gdzieś w piwnicy, za to będą wąchać (i oglądać) wchodząc do budynku.

Dalej, przystanki. Już nie wnikając w kwestie definicji czym przystanek jest, rzadko widywałem by ktoś palił akurat stojąc w wielkiej grupie ludzi, jak już to odchodzili gdzieś na bok. A jeśli palacz aż tak przeszkadzał, zawsze można było zwrócić mu uwagę. Kulturalny zgasił albo odszedł tak żeby dym leciał w drugą stronę. A niekulturalny i teraz będzie miał gdzieś zakazy.

Place zabaw, parki jordanowskie etc. - jest sens, nie sposób się nie zgodzić z zakazem palenia. Tylko... kto tam palił? Tudzież - kto będzie zakazu pilnować? Policja, straż miejska? Toć z alkoholem mają już problem.

Samochody służbowe - a to dobre. Zakaz absurdalny (dlaczego w aucie nie może zapalić człowiek, który jest jego jedynym użytkownikiem, a cała jego "służbowość" polega na tym że firma pokrywa koszty utrzymania auta, ba, często nawet mandaty od drogówki - mało to samochodów służbowych działających w ten sposób?) i nieegzekwowalny. Dobrze że nie przeszedł pomysł palenia w samochodach prywatnych, nie wiedziałbym czy śmiać się czy płakać (czy moja Corsa jest miejscem publicznym?).

Cóż, wymieniłem garść miejsc, w których zakaz palenia był już wcześniej, jest sensowny (albo i nie) lub nie sposób go kontrolować (bądź dowolna kombinacja tych trzech). Natomiast istotną nowością jest zakaz palenia w knajpach. Tych mniejszych, z jedną salą. Bo duże, oczywiście, mogą jedną salę uczynić hermetyczną (sala ma gwarantować że "dym tytoniowy nie będzie przenikał do innych pomieszczeń") i zainstalować w niej wentylację, która wymienia powietrze 10 razy na godzinę (sic! w dużej sali to oznacza wentylację lepszą niż zapewniają odwalone na oścież okna, powietrze pewnie będzie tam lepsze niż w sali dla niepalących). Cóż to oznacza? Że knajpa musi przeprowadzić remont i wydać nań kilkadziesiąt tysięcy (10 razy na godzinę, za jakość się płaci). Dla mniejszej knajpki oznacza to że straci niemałą część klientów (choć zależy to od rodzaju działalności, co innego bistro, a co innego dla pub) - drogi czytelniku, uczciwie powiedz, czy zakaz palenia w knajpach spowoduje że staniesz się ich bywalcem? Mało to restauracji, kawiarni, pubów, gdzie palić nie było wolno? Oczywiście że takie są, sam w małej pipidówie, jaką jest Stalowa, znam kilka. Mało w stosunku do całości? Widać taki jest na nie popyt.

Poprzedni akapit zaczyna stawać się ścianą tekstu, więc podsumuję. Ustawodawca daje właścicielowi dużej knajpy wybór - zamykasz lokal na kilka dni, bulisz kasiorę na remont sali dla palących, postawienie w niej drugiego baru, zatrudnienie do niego obsługi i działasz po staremu - albo w starej sali dla palących również wywiesisz tabliczkę 'tu nie palimy' (i będziesz mieć odstraszający klientelę tłumik palaczy przy drzwiach, albo nie będziesz mieć palaczy, tak czy inaczej obroty pewnie spadną). Jeśli posiadasz małą knajpę, również masz wybór, tylko trochę ograniczony - wieszasz tabliczki, albo nie. Wywiesisz, to stracisz klientów (na zasadzie j/w), nie wywiesisz, to zabulisz mandat (AFAIK mandat za brak stosownej tabliczki - dwa kafle).

O co się wkurzam, spytacie? O wolność wyboru. O kształt państwa, w którym żyjemy. Ktoś kto nie miał ochoty pić swojej kawy/piwa wśród dymu papierosowego, mógł pójść tam gdzie go nie było, takich kawiarni/pubów nie brak. Mógł? Mógł. Natomiast jaki wybór ma restaurator, który otwiera knajpkę? Żadnego, bo ustawodawca zdecydował za niego. Nie będę pisać czym mi to pachnie, bo szkoda byłoby przegrać dyskusję w pierwszym zdaniu (zgodnie z tzw. Prawem Godwina). Już daruję sobie cytowanie liberalnych myślicieli, ale nawet Konstytucja pisze że "Wszyscy są wobec prawa równi" (Art.32, p.1 - przed chwilą pisałem, jak równi są właściciele knajp) oraz "Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych (Art.31, p.2 - no gdzie ma wolność wyboru prowadzący bar, pub, czy cokolwiek?).

Dlaczego słowa "papierosy" w tytule ustawy nie zamienić na "kawa" (też uzależnia, może szkodzić [o czym nie tylko ja się przekonałem], według wielu śmierdzi [na szczęście ci spośród znajomych którzy tak uważają mają dość rozsądku by nie krzyczeć o ograniczenia serwowania kawy])? Absurd? Owszem. Za podobny absurd jakiś czas temu uznałbym ustawowy zapis o tym, że w pubie na rogu nie wolno palić.

Dlaczego ci, którzy z tak wielką siłą popierają zakazy, które nic nie zmienią, nie protestują przeciwko VAT-owi na książki?

5 komentarzy:

  1. Ależ Paradoxiku, ja protestuję przeciwko VAT-owi na książki równie głośno jak przeciwko paleniu. Więc może nie ja jedna i może to też kiedyś uda się załatwić.

    I ja osobiście popieram zakaz palenia. Wszędzie. Dlaczego? Bo mam rodziców, którzy palą i choć odkąd pamiętam zwracałyśmy im z siostrą uwagę to to nic specjalnie nie zmieniało. Popieram go dlatego, że dzieci zwykle nie mają zbyt wiele do powiedzenia, że rodzice w takich przypadkach rzadko kiedy się z nimi liczą i jeśli kiedykolwiek powstanie zakaz palenia przy dzieciach to będę radośnie krzyczeć na jego cześć.
    Nawet teraz, choć mam 22 lata, moi rodzice nie przestali palić (a zwracam im uwagę za każdym razem kiedy jestem w domu) i kiedy wracam z Chełma muszę wrzucić wszystkie swoje ubrania do prania i umyć włosy kilka razy. Raz nie wystarczy.

    Może na pierwszy rzut oka nie widać co z tym wspólnego ma tak przez Ciebie negowany zakaz palenia w knajpach. Otóż moim zdaniem najważniejsze jest to, że JEST i że może ten zakaz pociągnie za sobą następny.

    Poza tym jeśli wszystkie małe knajpy będą musiały wprowadzić całkowity zakaz palenia, wszystkich średnich nie będzie stać na remont i tylko kilku największym uda się wprowadzić salę dla palących to może część ludzi zrezygnuje z palenia? Bo palenie nie będzie już takie proste? Bo będą musieli stać pod drzwiami i marznąć?

    Wolność wyboru? Palacze mają wolność wyboru - mogą zapalić lub nie. I dobrze, że nie mogą zapalić wszędzie. Bo to wreszcie daje nam równe prawa. Idąc ulicą ja-niepaląca muszę dokonać wyboru - idę tą stroną ulicy i wącham niosący się od pana/pani idącej przede mną dym papierosowy albo przechodzę na drugą stronę ulicy. Wreszcie oni też muszą dokonać wyboru! Zauważ, że wolność wyboru niepalących jest ograniczona już od dawna.
    Dlaczego to niepalący mają szukać innego lokalu? Dlaczego mają to robić ludzie, którzy chcą dbać o swoje zdrowie i samopoczucie a nie ci, którzy im i sobie to zdrowie odbierają?

    Mimo tego, że ja zaproponowałabym inną formę, ten zakaz nie jest absurdalny.
    I mam nadzieję, że kiedyś powstanie zakaz palenia "pod drzwiami" bo to też jest miejsce publiczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie polemizuję z samą ideą zakazów palenia w wielu miejscach - są miejsca gdzie się palić nie powinno, i już. W bodaj wszystkich tych miejscach już od dawna wiszą stosowne tabliczki.

    To że zakaz jest, wiele nie zmieni - ot, jak ktoś będzie miał niefart dostanie mandat. Ulicy od dymu też nie uwolni, wszak na ulicach zakazu palenia nie ma.

    Bądźmy realistami, zakaz którego główną funkcją jest to że jest, nie skłoni do rzucena palenia kogoś kto kopci niczym komin.

    Jeszcze jedno słówko o paleniu w lokalach, zanim przejdę do clue posta. Otóż niepalący wcale nie musiał na siłę szukać, by znaleźć. Teraz ktoś kto chce zapalić do kufla/filiżanki będzie ze świecą szukał, a nie znajdzie. Zabierzmy jednym wszystko, żeby drugim dać więcej tego co już mieli. Jestem pewien że dało się lepiej to pomyśleć!

    Otóż clue: zakaz faktycznie może pociągnąć kolejny. A tego byśmy nie chcieli. Bo następne mogą być ogródki piwne, tłuste żarcie czy czyste CD. A może zakaz wyprowadzania psów poza wyznaczonymi miejscami? Argument za wprowadzeniem zakazu znajdzie się zawsze (fastfoody są niezdrowe, czyste CD to zachęta dla piractwa [co z tego że w ich cenie jest przewidziana stosowna rekompensata], a psy brudzą). Prawdę powiedziawszy, co i rusz ustawodawca przesuwa coraz dalej granice tego co mnie dziwi (to zdanie proszę traktować generalnie, nie myślę jedynie o zakazie palenia).
    Najprościej zakazać, zamiast przedsięwziąć prawdziwe działanie. Takie podejście stosowane jest zresztą wszędzie - zamiast wyremontować drogę, postawią ograniczenie prędkości, zamiast uczyć oszczędności, zakażą żarówek.

    Powtórzę, moją ideą nie jest atak na zakaz palenia, ale na przerost nakazów i zakazów w ogólności. Państwo (UE w tym celuje) w każdej dziedzinie życia stara się być mądrzejsze od swojego obywatela, nakazując mu zapinać pasy w samochodzie, używać energooszczędnych żarówek, ograniczać poziom hałasu (tutaj okoniem postawiły się m.in. filharmonie i żużlowcy) etc. A do pilnowania tego potrzeba ludzi. Niemal całe podwyżki podatków w ciągu ostatnich lat zostały zjedzone przez rozrastającą się administrację publiczną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo! Dyskusja! Ale fajnie!

    Trochę mnie to jednak dziwi - w rzeczy samej, mnóstwo hałasu jest wokół tej ustawki. Wszędzie głośno, tu straszą, tam gaszą, gdzieniegdzie świętują lub przebudowują. Ale żeby robić z tego cyrk nawet na własnym blogu? I żeby było zabawniej, to już chyba trzeci "internetowy pamiętniczek publiczny" w którym przeczytać można wielce przebrzmiałą debatę (a mówią, żem szczęśliwy, bo nieuświadomiony).

    Może przejdę do sedna - zaskoczyłeś mnie, Paradoksiku, tym postem. Już na początku zaznaczę, że rozumiem o co chodzi: "Przestańcie już z tymi zakazami. Nie wiecie co dla nas dobre, ale będziecie nam o wmawiać, że jest dokładnie na odwrót. Używacie półśrodków, żeby maskować, że nic nie robicie. W dodatku półśrodków, które są szkodliwe dla pewnej części społeczeństwa." etc. Tak, masz rację.

    Wiesz co mnie natomiast dziwi? Przeczytałem cały Twój blog, wszystkie wpisy, które ostały się od początku jego istnienia, i nie przypominam sobie wzmianki dotyczącej polityki. I nagle, przy sprawie, która Ciebie bezpośrednio nie rusza (chyba że prowadzisz potajemnie knajpkę?;)), postanowiłeś się upolitycznić. Przyjrzyjmy się temu bliżej.

    Najpierw uskarżasz się na częste wspominanie tejże ustawki i "agresywną retorykę". Potem sam się o niej rozpisujesz i podobną retorykę prowadzisz (zaraz się z tego bezwstydnego zarzutu wytłumaczę, ok?). Potem wymieniasz szereg miejsc, w których były i będą zakazy palenia... Aż się zacząłem zastanawiać, czy my w tej samej Polsce żyjemy? Że na przystankach respektuje się zakaz palenia? Że w parkach i na placach zabaw nie ma grupek dorosłych ludzi, którzy "uprzyjemniają" sobie rozmowy "dymkiem"? PradoXie, "tu jest Polska właśnie".

    Inna sprawa, że nowego prawa też nikt nie wyegzekwuje, bo nawet Straż Miejska nie ma prawa karać mandatami niepodporządkowanych palaczy. Zakaz daje co najwyżej niepalącym możliwość zwrócenia uwagi takiemu palaczowi...

    Natomiast tego o pubach nie do końca rozumiem - znaczy że palacze nagle przestaną chodzić do bistro/pubów/jadłodajni/restauracji/pizzerii? Nie no, co Ty? Pójdą. Swoje nadprogramowe potrzeby fizjologiczne załatwią po kryjomu, w toalecie, jak uczniaki w podstawówce, albo "na legalu" na balkoniku/przed lokalem/etc. Gdzie tu te wielkie straty o których piszesz, wtórując Gazecie XYZ (czy to była wybiórcza, czy co, to już nie pamiętam)? Jeśli komuś wcześniej nie przeszkadzał zapaszek w knajpie, to teraz przed knajpą grupkę palaczy przeżyje, uwierz mi.

    Dalej piszesz o wolności wyboru... Twierdzisz przy tym, że odebrano resztki możliwości wyboru palaczom na rzecz szczęśliwie sobie bytującym niepalącym. Odpowiedz mi, co niby miał zrobić "ortodoksyjny niepalący", jak choćby De, chcąc iść na koncert, dajmy na to wspomnianego niedawno na łamach bloga Jelonka? Przypomnij mi - czy on grał w klubie z zakazem palenia? Nie? Więc - nasz przykładowy niepalący może iść i się dusić lub nie iść i stracić koncert. Przypomina trochę wybory parlamentarne, nie? Clue: Mówisz, że wiele jest miejsc dla niepalących (kawiarni, restauracji, etc.), natomiast zapominasz, że żeby uczestniczyć w wielu zupełnie normalnych wydarzeniach socjalnych (otrzęsiny, koncerty, imprezy) niepalący musieli do dziś rezygnować z swojego prawa do nie wdychania dymu.

    Wreszcie może wybronię tego haniebnego twierdzenia o agresji w twej retoryce. Chopie, tyś powołał się na Konstytucję (btw. strzelając sobie samobója: "Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych" (Art.31, p.2) jest podstawą do wprowadzenia zakazu palenia WSZĘDZIE poza prywatnymi strefami wydzielonymi, bo działa w obie strony - palący też pod to podpadają, nie?), potem porównujesz papierosy do kawy (sic!), czystych płyt CD (...) i VATu na książki (btw. dlaczego o tym posta nie było? A o zakazie palenia jest - co stanowi zgrabną odpowiedź na ostanie pytanie zawarte w oryginalnym poście).

    OdpowiedzUsuń
  4. No i się nie zmieściłem... ech...

    C.D.:
    Najbardziej jednak ubodło mnie to, że uważasz, iż "agresywną retorykę" uprawiają "obrońcy krzyża... a nie, wybacz, zakazu. Ja głównie zaobserwowałem frustrację przelewaną na papier przez przeciwników tejże. Tych, którzy nie chcą, żeby "rząd mieszał się do ich życia", ale jednocześnie pragną wysysać moje i Twoje ubezpieczenie zdrowotne na walkę z "rakiem wyhodowanym na własnej piersi". Tak ubolewasz nad stratami, jakie poniosą (prawdopodobnie) właściciele knajp, nie przejmujesz się jednak tym, że Ty sam płacisz za setki zniszczonych przez nałóg ludzi.

    Tak, zdaje sobie sprawę, że od tego raczej rewolucji socjalnej nie będzie i ludzie na zaczną masowo rezygnować z papierosów. Tak, wiem że to półśrodek. Tak, rozumiem że obawiasz się "co oni tam jeszcze wymyślą". Ale jak to przekazałeś?

    Twój post, a nawet broniący go komentarz stoją w sprzeczności z stwierdzeniem "Nie polemizuję z samą ideą zakazów palenia". Nie zestawiaj go z nakazem zapinania pasów (btw. EJ! zapięcie pasów jeszcze nikogo nie zabiło!), zakazem używania żarówek 100W i ograniczeniem hałasu (te dwa ostatnie to z tego co wiem pomysły naszych zielonych braci...). Nie zestawiaj też papierosów z płytami CD i psami (zresztą nie obraziłbym się, gdyby zrobili wydzielone parki dla czworonogów - ludzie może zaczęliby myśleć, zanim kupią zwierzę, a ja nie musiałbym uważać na "miny poślizgowe" pozostawiane po całym Natolinie). To nie ta liga. Wiem, chodzi o kolejny płonny zakaz, ale meritum sprawy jest inne.

    No i się rozpisałem. Zupełnie bez sensu stałem się częścią tego cyrku. Jak tak sobie patrzę, to mogłem całkiem sporo Pracy Dyplomowej napisać...

    To może jak chcesz mi zwrócić uwagę na błąd rozumowania lub inaczej "posprzeczać się" ze mną na temat tej wypowiedzi, to załatwmy to jak duży chłopcy i pogadajmy, tak na żywo, ok? Ludzie, wydaje się, zapomnieli, że dyskusje najprzyjemniejsze są przy kawie/herbacie i w gronie kilku rozsądnych ludzi siedzących przy tym samym stole BEZ laptopów na kolanach;)

    OdpowiedzUsuń