05 czerwca 2009

Jechałem autobusem, N37. N jak nocny. Mijałem znajome miejsca... Remiza, przy której w zimową sesję ze współlokatorką Moniką zbijaliśmy stres przy fajce, L&M czy innym czymś, sklep nocny w którym o pierwszej w nocy zaopatrywaliśmy się w piwo, Kubusia i tanią a dobrą wódkę (-to może Krakowska? -da pani Smirnoffa), rozświetloną sodówkami Łazienkowską, której moja w końcu nie zobaczyła, kolumnady przy pl. Zbawiciela, kino 'Luna' przy którym na porannym kacu (szukając Coli, nie Pepsi, tylko właśnie Coli, bo wieczorem w karty przerżnąłem) po popijawie w Olą spotkałem doktora od elektrodrążarek... Wspomnienia szkodzą, ale co z tego, skoro są takie... fajne?

Znowu widziałem wschód słońca... Idąc spać, a nie wstawszy. Kurka, niech ktoś mi powie że w tym kraju był rezyser nad Pasikowskiego.

Dobra, idę wybierać specjalność. Piąta nad ranem.

4 komentarze:

  1. Każdy wie, że Pasikowski wielkim reżyserem był! Znaczy jest... Słuchaj, nie widzieliśmy jeszcze wszystkiego. Patrze teraz na jego filmografię i wiesz co? Jest coś jeszcze, coś, co się zwie "Słodko-gorzki". Trza iść do Pietrucha!

    BTW co podpowiedziała Ci piąta na ranem? Roboty, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. ta, to ten dramat o którym Ci mówiłem a Ty się skrzywiłeś :P

    Nie pamiętam %-)

    OdpowiedzUsuń
  3. O żesz fsck!!! W rzeczy samej! DRAMAT! Oj wybacz, to był wesoły wieczór i mogło mi się zapomnieć, nie? ;)

    Przynajmniej pamiętam, jaką specjalizację wybrałem ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. ehhhh
    łezka w oku:) aż mi teraz się tak jakoś miło zrobiło jak o tym napisałeś

    OdpowiedzUsuń