Jechałem autobusem, N37. N jak nocny. Mijałem znajome miejsca... Remiza, przy której w zimową sesję ze współlokatorką Moniką zbijaliśmy stres przy fajce, L&M czy innym czymś, sklep nocny w którym o pierwszej w nocy zaopatrywaliśmy się w piwo, Kubusia i tanią a dobrą wódkę (-to może Krakowska? -da pani Smirnoffa), rozświetloną sodówkami Łazienkowską, której moja w końcu nie zobaczyła, kolumnady przy pl. Zbawiciela, kino 'Luna' przy którym na porannym kacu (szukając Coli, nie Pepsi, tylko właśnie Coli, bo wieczorem w karty przerżnąłem) po popijawie w Olą spotkałem doktora od elektrodrążarek... Wspomnienia szkodzą, ale co z tego, skoro są takie... fajne?
Znowu widziałem wschód słońca... Idąc spać, a nie wstawszy. Kurka, niech ktoś mi powie że w tym kraju był rezyser nad Pasikowskiego.
Dobra, idę wybierać specjalność. Piąta nad ranem.
Każdy wie, że Pasikowski wielkim reżyserem był! Znaczy jest... Słuchaj, nie widzieliśmy jeszcze wszystkiego. Patrze teraz na jego filmografię i wiesz co? Jest coś jeszcze, coś, co się zwie "Słodko-gorzki". Trza iść do Pietrucha!
OdpowiedzUsuńBTW co podpowiedziała Ci piąta na ranem? Roboty, prawda?
ta, to ten dramat o którym Ci mówiłem a Ty się skrzywiłeś :P
OdpowiedzUsuńNie pamiętam %-)
O żesz fsck!!! W rzeczy samej! DRAMAT! Oj wybacz, to był wesoły wieczór i mogło mi się zapomnieć, nie? ;)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej pamiętam, jaką specjalizację wybrałem ;D
ehhhh
OdpowiedzUsuńłezka w oku:) aż mi teraz się tak jakoś miło zrobiło jak o tym napisałeś